Wieczorem
Wreszcie zamykam się
Cisza przestaje być nieznośna
Zanurzam stopę w ciemności
Jak w odprężającej kąpieli
Jest mi tu bezpiecznie
Jak w bajce fantastycznej
Lubię moje dzikie sny
Ale zanim przyjdą
W miękkiej pianie się popieszczę
Nacieszę się jeszcze
Choć smutek
Przezroczystą kulą u nogi
Łapie za nią jak podłóżkowy potwór
I cienki szpikulec wbija w plecy
Widmo jutra
Świata prawdziwego
To śmieszne że tak się go nazywa
Tu teraz w tej bajce
czuję najprawdziwiej